środa, 29 sierpnia 2012

Klarownie

Zrobiłam Tiramisu z biedronkowego przepisu i strasznie się bałam, że mi nie wyjdzie. Na wszelki wypadek potrzymałam dobę w lodówce, wyciągnęłam i zaczęłam kroić pierwsze trzy porcje, żeby niczego nie przeczuwającym ofiarom na spróbowanie (ja zawszę próbuję ostatnia, jak się boję i nawet, jak mi mówią, że pyszne, to nie bardzo im wierzę, dopóki nie zweryfikuję tego własnym zmysłem smaku). Nałożyłam kuzynce pierwszej i zanim zdążyłam ukroić pozostałe dwie porcje i podać jej łyżeczkę, jej porcji już nie było na talerzyku. I bynajmniej nie wylądowała w koszu, a w jej żołądku. Chyba zdałam test.

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Szczęściarz

Byliśmy ostatnio ze znajomymi na lokalnym festynie, a tam jedną z licznych atrakcji było stoisko z loterią. Za jedyne 5 zł można było nie tylko kupić los i coś wygrać, ale przy okazji pomóc chorym dzieciom, gdyż loteria była organizowana przez akcję charytatywną. Takie dwa w jednym.
Stanęliśmy przy stoliku, spojrzeliśmy co można wygrać (a można było sporo, jednak większość fantów znalazła już swoich właścicieli dnia poprzedniego, gdyż cała impreza była dwudniowa) i naszym oczom ukazał się odkurzacz, a że nasi znajomi są niedługo po ślubie, zapragnęli go bardzo i postanowili za wszelką cenę wygrać. W tym celu staliśmy przy rzeczonym stoisku blisko trzy godziny, zostawiając w efekcie dość sporą sumę. Nikogo to jednak nie bolało, gdyż, jak wiadomo, cel był słuszny. Nie tylko my mieliśmy chrapkę na odkurzacz, przez ten czas przewinęło się kilka osób, które też były pewne swojego szczęścia i wygranej. Czasem odchodzili z uśmiechem, choć nie udało im się ustrzelić żadnej nagrody, innym razem z przekleństwem na ustach, że to na pewno oszustwo, bo przecież niemożliwe, że losując jeden los na ponad tysiąc, akurat jego czy jej szczęśliwy los był pusty. I tak patrzyliśmy na tych ludzi, co jakiś czas próbując własnego szczęścia. Los okazał się łaskawy, gdyż znajomy dopiął swego - odkurzacz jest ich. A że po drodze stał się posiadaczem szafki nocnej, biurka, ciśnieniomierza, zestawu świeczek z figurką aniołka, dwóch par trampek (które średnio na kogoś pasowały ze względu na rozmiar) oraz kryształowej wazy to już zupełnie inna historia.
Ja oczywiście trafiałam same puste losy, ale i tak było fajnie.

Idę robić kopytka.