niedziela, 29 grudnia 2013

Praktycznie

W myśl powiedzenia: "Nie taki diabeł straszny, jak się umaluje", dostałam pod choinkę ogrom kosmetyków. Nic tylko się malować i przestać straszyć.


czwartek, 26 grudnia 2013

Red right hand

W tym roku świąteczne wypieki postanowiła zrobić połowa naszej rodziny, zabierając mi tym samym moją wyjątkową tradycyjną rolę, co ostatecznie nie wypadło tak źle i zaowocowało poniższą listą pyszności w wykonaniu trzech osób:

  • "Szybkie" pierniczki
  • Miodowe ciasteczka z przyprawami korzennymi
  • Waniliowe kruche ciasteczka z Rudolfem
  • Imbirowe ciasteczka świąteczne
  • Lebkuchen
  • Babka piernikowa
  • Ciasto miodowe
  • Murzynek z nutą piernikową
  • Toffik
  • Placek czeski
  • Śmietanowiec
  • Sernik bez sera
Chyba niczego nie pominęłam. ;) Zamieszczam zdjęcia, aby chociaż w tej formie wypieki przetrwały dłużej niż trzy dni. W zdobieniu ciasteczek nieocenioną rolę odegrał Papryś i Dzikson, za co dla nich ukłony.















A na deser najlepsza wieść, panna M.M. jest już od kilku dni na świecie! :)

wtorek, 26 listopada 2013

Spadł śnieg

Tęsknię za hiszpańskim.

A mój brat zaczął kilka dni temu oglądać "Glee" i widzę, że już dotarł do odcinków, których nie widziałam.

czwartek, 21 listopada 2013

Te querero puta

Dorosłość zaczyna się wtedy, kiedy teoretycznie możesz zostać na imprezie, ale w praktyce wiesz, z czym się to wiąże i wychodzisz wcześniej, kiedy wszyscy dopiero zaczynają się dobrze bawić.



PS 117 post na 1717 wyświetleń bloga.

piątek, 25 października 2013

Jak dobrze wstać skoro świt,

czyli studiowania ciąg dalszy, zjazd nr 2.
Nie wiem jak się nazywam i mój laptop ostrzega mnie, że niedługo sfocha się na całego i już nie włączy.


wtorek, 15 października 2013

Cebula

Nikt nie słyszał o martwym kręgu, a jednak to dopadło naszą nauczycielkę od hiszpańskiego. Smutne.
Aczkolwiek życie toczy się dalej i tak, Jaczek zajął swoje pierwsze drugie miejsce w turnieju Tekkena na Międzynarodowym Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi, ja wyszłam z grupy i zdobyłam kolejną plakietkę do kolekcji, a Wiesiek był z ludźmi poimprezować na kręglach. Fajnie było, szkoda, że raz do roku taka okazja się trafia.

środa, 25 września 2013

Widmo

Wciągnęło mnie "Metro 2033", sceptycznie jakoś podchodziłam, ale zanim się człowiek zorientuje już przepadł. Lubię czytać na telefonie, to jeden z większych plusów smartfonów z androidem. Niezaznajomiomym polecam przyjemną, darmową aplikację Aldiko. Wiele możliwości.

Nadchodzi październik i już się boję, jak to będzie z czasem wolnym. Studia, ćwiczenia, j. hiszpański - będzie wesoło. Za to z dobrych wiadomości udało nam się pogodzić wyjazd do Łodzi ze studiami, które postanowili nam rozpocząć dopiero pod koniec miesiąca. 

środa, 18 września 2013

Just do it

Strasznie kiepski tu ruch ostatnio, a było już tak dobrze. Taka dumna byłam. Ale jak się nie jest regularnym, to nie można oczekiwać tak dobrych efektów.

Wstawiłam sobie z boku takie coś, może komuś coś wpadnie w oko. Chyba to nie wygląda nawet tak strasznie?

Przeczytałam Chustkę, wydanie książkowe i po raz pierwszy od dawna miałam ochotę napisać coś o przeczytanej książce.

Zaraz października, a jeszcze nie ma harmonogramów. W sumie, to już się na stronie pojawiły niby, ale jakiś błąd wyskakuje. Pozostaje tylko czekać.


sobota, 7 września 2013

Something stupid

Z biegania nici, bo Mareckiego nogi bolą, ale na sali pocimy się  dzielnie. A Chodakowską wolę tą wczesną.

To był niezły tydzień.


środa, 4 września 2013

I nie mogę wstać

Tak ostro jeszcze nie było. Plan zakłada bieganie trzy razy w tygodniu i ćwiczenia 4 razy w tygodniu, weekend jak na razie nie zagospodarowany. Już po pierwszym dniu zaczął się okres jęczenia, że wszystko mnie boli. Ale, kupiłam magnez i witaminy, i zobaczymy czy wytrwam chociaż ten jeden tydzień.

Czwarta herbata dzisiaj z sokiem malinowym i nadal jest pyszny. Ale będzie malinówka.


poniedziałek, 2 września 2013

Owsianka czekoladowa

Tak sobie siedzę przy biurku i marzy mi się ta pyszna owsianka czekoladowa, co ją sobie kiedyś zrobiłam i nawet miałam zamieścić przepis na blogu. No więc:

Owsianka czekoladowa
- płatki owsiane
- mleko
- 3 kostki gorzkiej czekolady

Do miski wsypujemy porcję płatków owsianych, na to kładziemy kostki czekolady, polewamy mlekiem (niezbyt skromnie) i wsadzamy do mikrofalówki na 3 minuty. Wyciągamy, mieszamy rozpuszczoną czekoladę z mlekiem i płatkami et voilà! Mamy gotowe pyszne, w miarę nawet zdrowe śniadanie. Kiedyś dorzucę może zdjęcie, jak zrobię, ale nie wiem, czy jest sens, bo to jedno z tych dań, które znacznie lepiej smakuje niż wygląda.


A to wszystko to był wstęp do tego, że jestem po prostu głodna.

czwartek, 29 sierpnia 2013

Nie było chleba na śniadanie

Najpierw coś mi się śniło i jak mnie budzik obudził, żeby Jacka zacząć budzić, to taka byłam na niego zła, bo mnie w tym śnie wywkurzał, że miałam go nie budzić, ale pokonałam to i budziłam. Potem mi się śniło, że zaspałam do pracy i zbierałam się szaleńczo taka mocno spóźniona, a tu telefon dzwoni, więc ze złością patrzę kto to mi chce przeszkadzać, a to budzik i się okazuje, że wcale (jeszcze) nie jestem spóźniona. Dziwny poranek.


sobota, 24 sierpnia 2013

Poco

Czasem wydaje mi się, że byłam naprawdę fajnym i mądrym dzieciakiem. Tylko potem zgłupiałam.

PS Pozdrowienia dla Michela autostopowicza i uroczego syna sołtysa.

czwartek, 22 sierpnia 2013

Chustka

"przede wszystkim - szukam rozwiązań w sobie.
nie marudzę, nie jęczę, działam."

a może zdrowiej byłoby być bezradną cielęciną?
niewyraźną, rozmazaną kobietką, która wymusza opiekę,
która przerzuca odpowiedzialność za siebie na innych?"

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Nieprzysiadalność

Zatrzymała mnie ostatnio pierwszy raz policja. Za ostatnią rzecz, o którą bym się podejrzewala - za przekroczenie predkości. Ale Pan Policjant był przemiły, powiedział Jackowi smacznego, a mnie poprosił, żebym jechała wolniej. Nat. usłyszawszy o całej przygodzie, wykrzyknela, ze stawia mi piwo.

niedziela, 7 lipca 2013

Biegacze

Wszystko fajnie, że chcą biegać. Ja się cieszę, bo to podobno zdrowe i fajne. Tylko czemu od razu muszą to robić na środku ulicy? Jeszcze, żeby jednej, ale nie. Musieli zablokować mi trzy alternatywne drogi dojazdowe do miasta. I czekaj człowieku, aż skończą. A chyba trafiłam na jakieś resztki i niedobitki zawodników, bo wszyscy wlekli się niemiłosiernie i z biegiem to dla mnie nie miało nic wspólnego. Jak od kogoś usłyszę, że powinnam wziąć z nich przykład, albo chociaż iść na nogach bo to zdrowiej i bezpieczniej dla środowiska, to od razu odpowiadam, żeby się najpierw na siebie popatrzyli. O ile wszystko byłoby prostsze gdyby wszyscy pamiętali, że prawa człowieka kończą się tam, gdzie zaczynają się prawa drugiego człowieka.

środa, 3 lipca 2013

Śniadanko



Od kilku dni chodziło za mną takie pyszne śniadanko, marzyła mi się owsianka z borówkami, ale oczywiście wszystko sprzysięgło się wtedy przeciwko mnie i dopiero dzisiaj miałam okazję dogodzić swojemu podniebieniu. A skoro już miałam okazję, to oczywiście nieco rozszerzyłam pomysł z wersji podstawowej. Dlatego się dzielę, bo pysznościami trzeba się dzielić, a to są pyszne pyszności i do tego zdrowe (raczej bardziej niż mniej).

Owsianka z borówkami
Składniki (na 1 porcję):
- 5 łyżek płatków owsianych
- mleko
- garść błonnika
- łyżka otrębów
- 1 jabłko
- 1 banan
- garść borówek
- kostka lub dwie czekolady (u mnie akurat łyżka polewy czekoladowej)

Płatki, błonnik i otręby wsypać do rondelka, zalać mlekiem, tak aby były przykryte, jeśli ktoś woli bardziej płynną owsiankę, może dolać więcej mleka. Gotować na małym ogniu, mieszając, aż uzyskamy w miarę zwartą masę (płatki wchłoną mleko). Wyłożyć na miseczkę. Na owsiankę zetrzeć jabłko na tarce o grubych oczkach, pokroić banana w plasterki i posypać borówkami. Dodać czekoladę.
Smacznego!




piątek, 28 czerwca 2013

Przeciętna córka obraźnika

Zakończyłam semestr nauki hiszpańskiego na poziomie podstawowym z oceną końcową 5, nie jest źle, w końcu sobie drugi język do CV wpiszę, skoro mam dyplom. Zakończyłam też swoją trzytygodniową przygodę jako niania mojej niesamowicie uroczej i niesamowicie obrażalskiej pięcioletniej kuzynki, myślę, że to nie był stracony czas.


wtorek, 18 czerwca 2013

psychologia

- Telewizor, elektroniczna niania, koniec świata, co Ci ludzie wyprawiają z dziećmi! - rzekła matka pięciolatki, pedagog, po przeczytaniu fragmentu artykułu w "Charakterach", podczas gdy jej dziecko z lubością oglądało po raz tysiąc osiemset dziewięćdziesiąty szósty tą samą bajkę.

niedziela, 9 czerwca 2013

Brew

Płaczę. Niestety nie ze szczęścia. Na szczęście też nie do końca ze smutku i zgryzoty. Chociaż powoli ten przeklęty katar mnie o to przyprawia. Chodzę i kicham. Kicham i smarkam. Chodzę, kicham, smarkam i płaczę. I tak w kółko.

Mój młodszy brat zapytał mnie przed chwilą jak się ziemniaki nastawia, bo on nie wie, co z nimi zrobić. Nie słabcie mnie.

Dziękuję i pozdrawiam miłego pana, który jest fanem Chilli Zet na Facebooku za pomoc w odnalezieniu piosenki, która wpadła mi w ucho na antenie tej stacji. Wiedziałam tylko, że śpiewa kobieta no i miałam zapamiętany fragment tekstu: "Unieś brew, ten ruch ją zgubi. Nawet nie wiesz jak ta brew kiedyś omamiła mnie. Potem nadejdzie świt. Ty, jak najpodlejszy tchórz...". Zwykle to wystarcza do odnalezienia interesującej mnie piosenki, ale nie tym razem. Już drugi raz pomogli mi na profilu Chilli Zet w podobnej sytuacji. Są jeszcze mili ludzie na świecie. Piosenka pt. "Brew" w wykonaniu Pauliny Poli Pospieszalskiej z płyty "Wbrew". Tekst: Wojciech Waglewski/ Muzyka: POLA, Anne Wu. Niestety nie mogłam jej tutaj dodać z YT, nie mam pojęcia dlaczego, więc wrzucam tak, gdyż utwór jest zbyt przyjemny, by się nim nie podzielić.



Pozdrowienia dla człowieka z jedną brwią. ;)

W końcu się odważyłam i upiekłam ciasto marchewkowe. Już wyjęte z piekarnika, pięknie pachnie. Degustacja jak ostygnie. I robię też ciasto 3-Bit bez pieczenia, ale to raczej dopiero jutro będzie gotowe. To jeszcze budyń kokosowy na deser i hej. A na obiad tata gotuje baraninę.

piątek, 7 czerwca 2013

Najlepsze ciasto czekoladowe

Przepis znaleziony przez koleżankę kilka lat temu gdzieś w odmętach Internetu, niestety nie pamiętam gdzie, a potem już nie mogłyśmy go znaleźć. Więc zamieszczam, żeby był pod ręką. Ciasto jest niesamowicie proste do wykonania, a przy tym naprawdę przepyszne, nawet mój brat i Paprysia dawali radę.

Ciasto czekoladowe
Składniki:
200 g mąki pszennej
300 g cukru
120 ml mleka
90 ml oleju (około 6 łyżek)
3 jajka
2 łyżeczki proszku do pieczenia
40 g kakao

Wykonanie:
Ubić jajka z cukrem na jasną masę, dodawać kolejne składniki i wszystko razem wymieszać. Piec w temperaturze 150-180 stopni C przez 30 - 50 min. (do suchego patyczka).

Smacznego:)

Na zdjęciu ciasto wykonane przez Patrysię już w piekarniku.

Cry baby

Świat sztywniaków, którzy uważają się za lepszych od innych, młodocianych przestępców, tworzących gang Zasłon, Johny Depp oraz kawał dobrej muzyki. Zdecydowanie polecam.


wtorek, 4 czerwca 2013

Wszystkie kary na mnie

Znalazłam sobie ciekawy kierunek magisterki, to się oczywiście okazało, że jest on dostępny tylko w trybie stacjonarnym.


piątek, 31 maja 2013

Koncertowo

Maj upłynął mi koncertowo, gdyż jak wspominałam już wcześniej, najpierw miałam przyjemność być na spektaklu "Kobiety kontratakują" w Teatrze Groteska, a tydzień później uczestniczyłam we wspaniałym koncercie Marzeny Ciuły.


Wspaniały plakat zapowiadający wspaniały koncert i utalentowaną wokalistkę. Co tu dużo pisać. Wykonanie "Przekleństwa Millhaven" i "Because of you" totalnie powaliło mnie na kolana, pozostałe piosenki też zachwycają. Czekam na więcej. Jak pojawią się jakieś nagrania, to pewnie się podzielę, na razie wrzucam coś z poprzednich koncertów.




środa, 29 maja 2013

Plany

Miałam się uczyć na dzisiejszy test, to mnie na porządki wzięło. Ze mną tak zawsze. Najczystszy pokój miałam przy okazji sesji.
Znowu się działo i nawet miałam o czym pisać, ale jakoś tak schodzi. Chyba mi pisanie tutaj jeszcze nie do końca w nawyk weszło. Ale będę nadrabiać. Koniecznie muszę wrzucić przepis na "obiad miszczów", czyli owsiane naleśniki z serkiem no i wspomnieć coś o przewspaniałym koncercie Marzeny Ciuły, w którym miałam wielkie szczęście uczestniczyć.

PS Nigdy nie wiem jak się kończy wypowiedzi na blogu, zawsze jakieś takie urwane mi się wydają. A przekonana byłam, że jak już zacznę coś pisać, to potrafię kończyć.


Yo soy Magulec. Soy perezosa.

środa, 22 maja 2013

Tysiączek

I mam swój pierwszy 1000 wyświetleń.

Bądźmy szczerzy, większość, to pewnie moje wyświetlenia, ale i tak mi miło.

Pada deszcz, Kruk przyleciał i siedzi, i się patrzy. Zjadłam dobry obiad, a teraz czas na deser (tarta rabarbarowa z "Gotowych na wszystko") i za chwilę na hiszpański. A propos, chyba się niechcący wciągnęłam w telenowelę. Taką w telewizji. "Otchłań namiętności", czy jakoś tak. Trafiłam przypadkiem i pomyślałam, że to będzie fajna okazja do osłuchania się z językiem. Na początku nic nie mogłam wychwycić, jakoś ten lektor wydawał mi się inny niż przy anglojęzycznych filmach, ale po chwili zaczęłam słyszeć hiszpański, no i zauważyłam, że mają tam całkiem niezłą grę aktorską. Naprawdę byłam zaskoczona, może nie oskarowo, ale na pewno lepiej niż w niejednej polskiej głupawej produkcji.




czwartek, 16 maja 2013

Historia mleczka kokosowego

Byliśmy ostatnio w Tesco i w nasze ręce wpadła puszka mleka kokosowego. Wiedzeni naturalną ciekawością postanowiliśmy dokonać zakupu i wypić specjał w domowym zaciszu. Po otwarciu okazało się to niemożliwe. Dlatego dzisiaj zrobiłam dwa torty: white cake z Django i tort truskawkowo - kokosowy. Było słodko i kokosowo. Achivment unlock.

Plus turbo spalanie Chodakowskiej i 10 min. na pośladki z Mel B. Jest dobrze. Długi dzień.


Proste zasady

"Chcesz schudnąć?
Nie jedz, grubasie.
Chcesz zarabiać?
Zapieprzaj, leniu.
Chcesz szczęścia?
Znajdź sobie kogoś i nie daj mu odejść. Albo jej, jeśli Cię kręcą takie odchyły."
Tommy, "Friends with Benefits"

środa, 15 maja 2013

Wiśniowy Pie


Tak się prezentuje ciasto wiśniowe, trzeba wypróbować z innymi wariantami nadzienia.
Wczoraj ćwiczyłyśmy dla odmiany Skalpel i po raz pierwszy od ponad tygodnia nie mam zakwasów. Może nieregularnie zażywany magnez zaczął pomagać. Chyba nastała swoista moda na aktywny tryb życia. Wszędzie tego pełno: zestawy ćwiczeń, diety cud i racjonalne, suplementy diety zawierające zieloną herbatę, której picie jest na pewno tańsze i przynosi lepsze efekty. Nawet faceci coś przebąkują, że poćwiczyliby i wyrzeźbili swoje kaloryferki i muskuły. W sumie to chyba fajnie. Może za rok okaże się, że najnowsze badania wykryły, że ruch jest niezdrowy i wszyscy będą po prostu leżeć, dużo spać i jeść ciastka i czekoladę.

wtorek, 14 maja 2013

Stuff

Placek wiśniowy z Twin Peaks już wyciągnięty z piekarnika, niedługo okaże się, czy przejdzie test pozytywnie. Wczoraj hiszpański, dzisiaj Chodakowska, potem powtórka, a w piątek karaoke w Charlocie. I tak już drugi tydzień. Brzmi jak jakiś plan.

piątek, 10 maja 2013

środa, 8 maja 2013

Friends

Wiesiek zaproponował ostatnio świetny film, którego polski tytuł brzmi "Chłopaki też płaczą". Na zachętę podrzucam całkiem fajną animację do piosenki z film, chociaż z samym filmem poza tym nie ma to nic wspólnego.

Piękne, obejrzałabym też ten musical. A na razie na fali Milii Kunis zobaczyłam "To tylko seks", który to film również gorąco polecam.

poniedziałek, 6 maja 2013

Zaległości

Właściwie, to nawet miałam pomysły, o czym mogłabym napisać, ale jakoś tak mi z tym schodziło. Wstyd.
Z zaległości to ukończyłam trzydziestodniowe wyzwanie przysiadowe i byłam z tego powodu przez jakiś czas bardzo dumna. Polecam wszystkim, którzy chcą coś robić, ale nie chcą się przemęczać, ale też tym, którzy już coś robią, ale mają energię na więcej.



Nawet namawiałam Syśkę, żeby też spróbowała, bo marudzi, że chce ćwiczyć, ale widzę, że to nie będzie takie proste. Oczywiście planowałam kontynuację swoich ćwiczeń, ale że zasłużyłam na odpoczynek, tak z rozpędu odpoczywałam do wczoraj. W końcu dopisała pogoda i w ramach Majówki była w parku możliwość poćwiczyć fitness i zumbę. Dawno takiego wycisku nie dostałam, a wstawanie i siadanie wydaje mi się dzisiaj prawie niemożliwe.


Naprawdę było warto, uwielbiam to uczucie, jak wszystko mnie boli, dopiero wtedy czuję, że żyję. Pozdrawiam przemiłe i wspaniale prowadzące i się ruszające panie z Akademii Lotu, dziękuję, że im się chciało i czekam na więcej. Muszę się jeszcze kiedyś na pilates wybrać. Co do wczoraj, to tylko szkoda, że tak mało osób wzięło udział we wspólnych ćwiczeniach. Mnóstwo osób po prostu stało pod sceną i patrzyło, jakby to było jakieś przedstawienie. Smutne, że nawet w takim wypadku, kiedy mieli wszystko podane na tacy nie chcieli się chociaż chwilę poruszać.

Tydzień temu była też komunia mojego kuzyna. Uroczystość jak uroczystość, ale wielkie gratulacje dla jego mamy za przygotowanie tak wielu może drobiazgów, ale nadających magii całemu wydarzeniu. Zwłaszcza za ten piękny bukiet herbacianych róż i podziękowania dla babci, jej łzy wzruszenia, kiedy czytałam jej, co napisała, bezcenne. A poza tym na wszystkich gości czekały miłe upominki.


Niezadowolony był tylko Miłek, bo nikt nie chciał mu dać lizaka.

Jakiś czas temu byłam też popilnować mojej kuzynki, Tosi. Upiekłyśmy razem babeczki, co ją bardzo cieszyło i nawet mnie nie znienawidziła, kiedy musiałam ją odganiać od gorącego ciasta. Potem wybrałyśmy się na plac zabaw i też było miło.


Kilka minut po tym, jak od niej wyszłam zadzwoniła do mnie, kiedy znowu przyjdę i żeby to najlepiej było jutro.

Jeszcze mam jedno zdjęcie, które miałam tutaj wstawić. Była taka straszna ulewa, że nawet ptaki szukały schronienia pod dachem.

Następnego dnia też przyleciał. Może zostaniemy przyjaciółmi.

niedziela, 14 kwietnia 2013

Martin McDonagh

Obejrzeliśmy z inną grupą znajomych powtórnie film "Siedmiu psychopatów" Martina McDonagha. Naprawdę rewelacyjny film. Jeden z tych, które kiedy oglądasz kolejny raz, to zazdrościsz osobom, które robią to po raz pierwszy.
Z ciekawostek, pewnie jak zwykle jestem mało spostrzegawcza, bo zauważyłam to za drugim razem, ale postać scenarzysty w filmie, to Irlandczyk o imieniu Martin, nie pamiętam, aby przez cały film padło choć raz jego nazwisko. Lubię to.
Zadanie na wkrótce, obejrzeć jego dwa poprzednie filmy: "Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj" ("In Bruges") oraz "Sześciostrzałowiec" ("Six Shooter").

Sentymenty

Przypadkiem trafiłam na organizowany na Honmaru turniej online w Super Puzzler Fighter II Turbo i niezwłocznie postanowiłam wziąć w nim udział. Wspaniale sobie przypomnieć jaka czadowa jest ta gra. I nawet, o dziwo, nie idzie mi w tym turnieju tak tragicznie, jak myślałam. Jaczek mi mówi, słusznie z resztą, żebym poćwiczyła z kompem przed innymi walkami. Włączyłam i w jakąś godzinę udało mi się przejść grę na poziomie Hard, łącznie z ubiciem Akumy oczywiście. No i wzięło mnie na wspominki. Pewna byłam, że gdzieś na początku tego bloga miałam wpis o tym, jak to pierwszy raz pokonałam w tej grze Akumę. Było to ważne, bo zaczynaliśmy w to grać i dopiero po zakończeniu gry odblokowywały się ukryte postacie, m. in. właśnie Akumy, którym koniecznie Papryg chciał grać. Więc byłam dumna, że dziada ubiłam (a wierzcie lub nie, wcale to wtedy takie łatwe nie było), przeszłam grę i mogłam dostarczyć Paprysi ulubionej postaci, przez co chętniej ze mną grali, a wiadomo, że przyjemniej z ludźmi grać, niż z maszyną. Nawet Jaga się wtedy zajawiła i ostro hadukenowaliśmy przez jakiś czas. Pewna byłam, ale postanowiłam sprawdzić. I okazało się, że wpis o Akumie był pierwszym postem napisanym przeze mnie na tym blogu. Mało tego, było to dokładnie dwa lata temu (też w kwietniu). Ale ten czas przeleciał.


poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Yes, I will

I z każdym dniem jest coraz gorzej, a myślałam, że pójdzie z górki. Dobrze, że nie było tak źle na początku, bo bym pewnie z miejsca olała te przysiady. Niby taka pierdoła, a tak potrafi dać w kość. Jak nie będzie widać efektów, to się wkurzę.
No dobra, albo po prostu powtórzę przez kolejny miesiąc.
Załączam fotkę, bo dawno nie było, a w sumie dumna jestem.


sobota, 6 kwietnia 2013

Chlebek szczęścia

Te przysiady jednak potrafią nieźle dać w kość. Do tej pory wydawały mi się lekkim i przyjemnym ćwiczeniem, ale to dzisiejsze 130 ledwo dałam radę zrobić. I chyba źle oddycham, bo tak mi dziwne podczas robienia. Ale udało mi się już tyle, to i do końca wytrwam.

Piekę dzisiaj zapomniane watykańskie chlebki szczęścia, czy jak to się tam nazywa, bo nazw ma podobno wiele. To taki łańcuszek z ciasta, który się piecze raz w życiu i przynosi szczęście osobie, która go piecze oraz domownikom (a proces to długotrwały, bo przygotowania do pieczenia trwają 7 dni). No więc hoduje się to ciasto, a na końcu dzieli na 4 części, jedną się piecze, a pozostałe 3 rozdaje dobrym ludziom. Jestem pewna, że piekę ten chlebek co najmniej już drugi raz i doszłam do wniosku, że moi znajomi będą dużo szczęśliwsi, jeśli dostaną już gotowy wypiek zamiast surowego ciasta. A ma taką fajną twardą skórkę, jak chlebek, przynajmniej zaraz po wyjęciu z piekarnika.

piątek, 5 kwietnia 2013

Ten moment

Ten moment rano, kiedy nic nad tobą nie wisi, nic nie musisz zrobić (albo o tym nie pamiętasz) i twoim największym problemem jest, co zjeść na śniadanie.

czwartek, 4 kwietnia 2013

Pierwsze koty za płoty

Nie zrobiłam żadnego zdjęcia świątecznym wypiekom i teraz żałuję, fajnie się pochwalić swoją pracą.

W przysiadach magiczna liczba 100 została już przekroczona. To miłe uczucie, jak zaczynałam, to chyba nie bardzo wierzyłam, że uda mi się tak długo wytrwać i dawać radę. Ale za to trochę się olały ostatnio inne ćwiczenia. Więc teraz bez marudzenia rozkładam matę i poćwiczę chociaż kilka minut. Skoro już to napisałam, to nie mam wyjścia. ;)


niedziela, 31 marca 2013

Mazurek

W tym roku postanowiłam się ustawić i od razu odciąć całkowicie od świątecznych porządków. Zadeklarowałam w zamian za to pieczenie. Zrobiłam więc mazurka pomarańczowego z bezą (mój pierwszy w życiu mazurek!), puszystą babkę piaskową, babeczki jogurtowe, kremówkę, sernik bananowy, galaretki pomarańczowe oraz sałatkę z kurczakiem i winogronami. Już nie jestem zadowolona, bo widzę, że nie wszystko wygląda tak, jak powinno, ale od sprzątania się wykręciłam. Cały czas się zastanawiałam, czy to na pewno dobry układ, ale muszę przyznać, że chyba tak, chociaż wczoraj siedziałam kilka ładnych godzin w kuchni. Plus jest też taki, że skoro robiłam, to może nie rzucę się aż tak na te słodkości. W końcu wszystko trzeba jeść, ale wszystko z umiarem.
Skończyliśmy oglądać Full Metal Alchemist i smutno mi troszkę. Jak to Jacek powiedział: "Ten moment, kiedy kończysz anime i nie wiesz co dalej zrobić ze swoim życiem", czy jakoś podobnie. I soundtrack taki ładny też tam był, kilka kawałków naprawdę wartych zapamiętania, np. "Dante Theme". Chociaż ostatnio za mną strasznie chodzi "Hijo de la luna", hiszpański to piękny język, cieszę się, że mam okazję się go uczyć znowu.


PS Już prawie tydzień przysiadów za mną. Na razie jeszcze całkiem przyjemnie się je robi. I jak patrzę na tą pupę ze zdjęcia, to bardzo chciałabym znać dobrego grafika, który by też tak moją sfotoszopował. Dobrych świąt wszystkim. :)
PS2 Mój pierwszy turniej w TTT2 online i nawet z grupy wyszłam. :P

środa, 27 marca 2013

Wyzwanie


Znalazłam wczoraj w necie i na fali nowego zapału postanowiłam spróbować. A co mi tam, to przecież tylko 30 dni. No, w sumie, to już tylko 28. ;) Tylko strasznie ciężko jest mi zrobić sobie samej zdjęcie do porównania.

poniedziałek, 25 marca 2013

Wieśkownia


Znowu mam zajawkę na zdrowe odżywianie (nawet ćwiczyć zaczęłam znów!), więc postanowiłam jako uzupełnienie śniadania zrobić sobie pyszny koktajl. Dużego wyboru nie miałam, ale poskładałam to, co znalazłam w domu i wyszło takie oto coś, co zobaczyć można na zdjęciu powyżej. Muszę przyznać, że smaczne to nawet i sycące. :) Zamieszczam przepis, jakby ktoś też chciał spróbować. Chociaż to zupełnie nie potrzebne, bo właśnie się przekonałam, że koktajl można zrobić ze wszystkiego i prawie na pewno będzie smaczny. W każdym razie ja użyłam:
1 banana
1 jabłka
garści granulowanych otrębów jabłkowych
garści naturalnego błonnika 15%
łyżeczki miodu
1,5 szklanki mleka
To wszystko wrzuciłam do blendera, zmiksowałam i otrzymałam jakieś 2 szklanki pysznego napoju (dosyć gęsty, swobodnie można dodać więcej płynów). Taki oto koktajl Magulcowy.

No, i ćwiczę. Przynajmniej się staram. Jacuś kupił mi matę, więc już nie mam żadnej wymówki (no dobra, jak bardzo chcę, to zawsze jakąś znajdę). Powyszukiwałam sobie jakieś różne ćwiczenia na YT i nawet mi to idzie, już chyba drugi tydzień. I może to jest właśnie klucz do sukcesu, że się nie ćwiczy codziennie? Bo zwykle jak zaczynałam ćwiczyć, to trwało to góra tydzień i potem się zawsze robiła "króciutka" przerwa, która trwała do następnego razu, kiedy to chwilowy zapał do osiągnięcia szczupłej sylwetki brał górę. A teraz czytam te wszystkie rzeczy i wszędzie mówią, że co najmniej dzień odpoczynku w tygodniu jest wskazany, ba, Ewa Chodakowska twierdzi na swoich nagraniach, że po miesiącu treningu z nią przynajmniej 3-4 razy w tygodniu widać super efekty. Więc jeśli to wszystko prawda, to faktycznie, ćwiczę już od jakichś dwóch tygodni, co najmniej 4 razy w tygodniu. Szok. Tylko muszę to jakoś uporządkować, bo zwykle wygląda to tak, że 4 dni pod rząd ćwiczę, a potem ogarnia mnie leń i tak jak do wczoraj, mam trzy dni przerwy. No i po takiej przerwie zakwasy znowu lekko zniechęcają do zbyt dużego wysiłku. To w każdym razie trzymam kciuki, żebym wytrwała z tymi ćwiczeniami jak najdłużej.

A z przyjemniejszych rzeczy, to Wiesiu założył bloga. :) Nazywa się Wieśkownia i gorąco zachęcam do oglądania go i komentowania, bo to na pewno doda mu zapału do pracy. :) A oglądać na pewno będzie co, mam nadzieję, że już wkrótce pojawia się pierwsze zdjęcia i opisy etapów jego pracy. Na razie dopingujmy go,  będzie mu łatwiej rozkręcić bloga. Wiesiu, nie obijaj się, tylko wrzucaj kolejnego posta, bo tłumy czekają! :)

wtorek, 19 lutego 2013

I'm a lucky girl

Pierwszy raz spróbowałam dzisiaj zrobić omleta w inny sposób, niż po prostu ciasto naleśnikowe z większą ilością mąki. Jakoś nie wierzyłam w te cuda, a jednak okazało się, że warto czasem wyciągnąć mikser i ubić pianę z białek. Jak zawsze z resztą. No to się pochwalę teraz, bo jestem właśnie w fazie fotografowania wszystkiego co zrobię. Jak tak dalej pójdzie, to zacznę się chwalić zrobieniem herbaty (kilka do kilkanaście kubków dziennie), a potem kupą, co by w sumie już niektórych ucieszyło. Hmm, może nie przegapię tego momentu, w którym będzie należało przystopować. No więc foty.


Przepis jest tak banalnie prosty i tak genialny, że go tutaj zapisuję na wszelki wypadek.

(Jak znajdę jakiś fajny przepis w necie, to zawsze się boję, że mi go usunął w końcu - z jednym tak się stało właśnie! - a moje magiczne karteczki lubią się gubić.)

2 jajka
2 łyżki mąki
szczypta soli
trochę masła

Ten na zdjęciu akurat jest zrobiony z trzech jajek i łyżek mąki, bo miałam dużą patelnię. Generalnie białka na sztywno z solą, powoli dodawać żółtka, potem przesianą mąkę. Rozgrzaną patelnię przesmarować masłem i wyłożyć masę. Piec 3-4 min. z jednej strony i około 2 min. z drugiej. Smacznego. ;) Aha, tak w ogóle to to jest omlet biszkoptowy. Faktycznie ma taką podobną do biszkoptu konsystencję. Na drugim zdjęciu zajadam go z galaretką porzeczkową zrobioną przez mamę. Muszę przyznać, że to dosyć fajne śniadanko.

A co do tytułu, to wygrałam grę na Steama, całkiem fajną nawet. Muszę znowu zacząć grać w totka.

I jeszcze jedno. Ostatnio było 10 wejść w ciągu jednego dnia na tego bloga. Oczom nie wierzyłam! Ciekawe kto tu czego szukał.

niedziela, 17 lutego 2013

sobota, 16 lutego 2013

I stało się

Od wczoraj mogę mówić, że oficjalnie jestę licencjatę dziennikarstwa z 5 na dyplomie. ;) Szkoda, że się od tego mądrzejsza nie czuję. Teraz trzeba znaleźć jakąś ciekawą magisterkę.


sobota, 26 stycznia 2013

czwartek, 17 stycznia 2013

Próba

Łóżko.
Mój narkotyk.
Narkotyki są złe.

Koniec poematu. A tak swoją drogą, to japoński western - całkiem fajna sprawa.

sobota, 12 stycznia 2013

wtorek, 8 stycznia 2013

Perfect circle

Jaczek sobie kupił laptopa i się mocno zdziwiłam, widząc go o takiej porze na chatcie. Już zapomniałam, że to możliwe o innej porze niż 12-16. A ja sobie kupiłam płyte Massive Attack, w sumie dla jednej piosenki i to miłe uczucie. Ogólnie, to radość.

niedziela, 6 stycznia 2013

Od środka

Kiedy widzimy piękną i efektowną rzecz, wydaje się nam, że proces jej przygotowania jest długi, trudny i pracochłonny, podczas gdy tak naprawde jest to zupelnie proste i nieskomplikowane.

Kiedy zobaczę coś ''od kuchni'' najcześciej traci to cały wcześniejszy urok.