Znowu się działo i nawet miałam o czym pisać, ale jakoś tak schodzi. Chyba mi pisanie tutaj jeszcze nie do końca w nawyk weszło. Ale będę nadrabiać. Koniecznie muszę wrzucić przepis na "obiad miszczów", czyli owsiane naleśniki z serkiem no i wspomnieć coś o przewspaniałym koncercie Marzeny Ciuły, w którym miałam wielkie szczęście uczestniczyć.
PS Nigdy nie wiem jak się kończy wypowiedzi na blogu, zawsze jakieś takie urwane mi się wydają. A przekonana byłam, że jak już zacznę coś pisać, to potrafię kończyć.
Yo soy Magulec. Soy perezosa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz