niedziela, 12 lutego 2017

El sol


Świeci słońce. Jeszcze nieśmiało topi zalegający śnieg, ale już czuję jego ciepłe promienie, jak czułą pieszczotę kochanka na twarzy. Obiecuje, że jeszcze chwila i będziemy razem. Niemo, tym naturalnym gestem prosi, żebym poczekała na niego jeszcze chwilę. Właśnie zjadłam pyszne śniadanie. Posiłek tego typu, który można celebrować tylko w weekend. Teraz z wewnętrznym ciepełkiem, z uroczo pełnym brzuszkiem zabieram się do lektury. Cieszę się tą chwilą, głaszczę ją, jak leniwego kota, a ona odwzajemnia mi się cichym mruczeniem samozadowolenia, które rozbrzmiewa gdzieś wewnątrz mnie. Za oknem słyszę, jak sąsiad bawi się ze swoją małą córeczką:
- Raz, dwa, trzy... Już się schowałaś? - Pyta on.
- Tato, tato, nie podglądaj! - odkrzykuje mała.
- ... dziewięć, dziesięć. Szukam!
Czy może być piękniej? Świeci słońce.